piątek, 8 marca 2013

Part six.



Stoję pod prysznicem, strumienie ciepłej wody spływają po moim ciele, podczas gdy myślami jestem w Twoim samochodzie. Jest wcześnie rano, jednak wcale nie czuję zmęczenia. Te kilka godzin z Tobą dało mi niesamowicie dużo energii. Zmuszam się jednak do opuszczenia tej bańki, w końcu dzisiaj poniedziałek, a więc trzeba powrócić do rzeczywistości. Idę do łóżka z nadzieją na przynajmniej godzinę snu. Kiedy leżę już w łóżku mój telefon sygnalizuje mi, że mam nową wiadomość. Biorę więc go do ręki i odczytuję:
 „Jeszcze raz dziękuję za dzisiejszy wieczór, a właściwie noc. Naprawdę miło mi się z Tobą rozmawiało. Informuję, że pierwsza część podróży, czyli dotarcie na lotnisko, odbyła się bez niespodzianek. Właśnie czekam na swój lot. Kolorowych snów życzę :) B.”
Szczerzę się jak głupia do ekranu telefonu i czym prędzej odpisuję:
„ Ja też dziękuję i mam nadzieję, że to nie ostatnia okazja do takiej rozmowy :) Udanego lotu życzę :)”
Nagle czuję, jak wszystkie emocje ze mnie schodzą, ustępując miejsca zmęczeniu. Nawet nie wiem kiedy zasypiam, wciąż trzymając telefon w ręku.

*
Od meczu w Częstochowie minęło pięć dni. Zgodnie z moją prośbą odezwałeś się tuż po dotarciu do swojego mieszkania w Moskwie, jednak od tamtej pory nie miałam od ciebie wieści. Od Aleksa także. Świąteczna aura unosi się w powietrzu, Warszawa wita dekoracjami świetlnymi, no nic tylko się cieszyć. Jednak nie potrafię wczuć się w to wszystko. Doskonale zdaję sobie sprawę, jak będą wyglądały moje święta – wypytywanie dziadków, czy kogoś mam, a potem podczas dzielenia się opłatkiem każdy będzie mi życzył, abym znalazła miłość. Nie wiem, jak to przetrwam. Jednak dzisiaj staram się o tym nie myśleć. Dziewczyny wymyśliły, że musimy zrobić „uczelnianą wigilię”, więc idziemy sporą grupą do klubu. Zdecydowanie tego mi dzisiaj potrzeba, to ostatnia chwila na odstresowanie się przed kilkoma dniami spędzonymi z moją rodzinką. Tuż przed wejściem do klubu zaczyna dzwonić mój telefon, jednak nie znam numeru. Oddalam się od znajomych aby móc w spokoju porozmawiać i odbieram, rzucając zwykłe „tak”.
- Malwina? Cześć, z tej strony Aleks. Jestem właśnie na lotnisku w Warszawie, za kilka godzin mam lot do domu. Nie zechciałabyś się ze mną spotkać? Muszę z Tobą koniecznie porozmawiać – jego głos jest poważny, co automatycznie wywołuje u mnie lawinę czarnych scenariuszy. Zgadzam się więc i po ustaleniu, w którym miejscu na lotnisku go znajdę, podchodzę do znajomych i tłumaczę, że wypadło mi coś ważnego. Próbują jeszcze dowiedzieć się, o co chodzi, jednak ja już ich nie słucham – czym prędzej kieruję się w stronę Śródmieścia. Tak, SKMką powinnam dotrzeć najszybciej.

*
Wbiegam na halę odlotów i kieruję się do wcześniej wskazanego przez Aleksa miejsca. Mam problem ze zlokalizowaniem go, ponieważ po Okęciu maszerują dzikie tłumy ludzi. Co i rusz jestem przez kogoś potrącana i czuję, że moja złość narasta. Po dziesięciu minutach poszukiwań, przechodzenia z miejsca w miejsce i obrywania łokciami od ludzi mam ochotę zacząć krzyczeć ze złości. Miałam się dobrze bawić a nie stać na zatłoczonym lotnisku i czekać na cud. Nagle czuję dłoń na swoim ramieniu i moim oczom ukazuje się Aleks ze swoim uroczym uśmiechem. Ale w tej chwili jestem już tak zła, że nawet uśmiech na mnie nie działa. Aleks chyba to zauważa, bo zaczyna mnie przepraszać.
- A tak w ogóle to za co ty mnie przepraszasz? Doprecyzuj, bo nie wiem – za to, że wyciągasz mnie w ostatniej chwili od znajomych? Czy że ukrywasz się gdzieś po hali zamiast stać we wcześniej wskazanym miejscu? A może za to, że w tym całym poszukiwaniu twojej zacnej osoby zostałam staranowana i zapewne będę miała całą masę siniaków? – wyrzucam z siebie całą frustrację.
- Za wszystko. Ale wierz mi, gdyby to nie było nic ważnego to nie wyciągałbym cię tuż przed świętami – odpowiada ewidentnie skruszony. Biorę głęboki oddech i staram się pozbyć negatywnych emocji. Kiedy choć trochę mi się udaje ponownie przemawiam, tym razem już spokojniejszym głosem.
- No więc co było takiego ważnego, że mnie tu ściągnąłeś?
- Mam dla ciebie dobrą wiadomość – zaczyna, a na jego twarzy znowu pojawia się ten szeroki uśmiech – W klubie poszukują pracownika, kogoś, kto będzie jeździł z drużyną na mecze, uwieczniał je oraz pomagał w dziale marketingu. Wszystkiego po trochu, ale tylko w ten sposób możesz dostać umowę o pracę na pełen etat. Pracę byś mogła zacząć od stycznia, oczywiście przy wcześniejszym spotkaniu z prezesem i jego decyzji, czy nadajesz się do tej pracy. Co ty na to?
Stoję jak zamurowana. Moja twarz wyraża różne emocje – od zdziwienia, poprzez niedowierzanie, aż po radość. Dobrą minutę stoję i jestem w stanie wydobyć z siebie ani słowa. W końcu zbieram się i próbuję sklecić zdanie.
- Mówisz poważnie? Eeee… to znaczy dziękuję, ale jak to możliwe? Jak ci się udało? I dlaczego chcesz mi pomóc? Przecież kompletnie mnie nie znasz – zasypuję go gradem pytań.
- Spokojnie, spokojnie! Może i cię nie znam, ale naprawdę miło mi się z tobą rozmawiało wtedy w Łodzi. Widać było, że twoją pasją jest siatkówka i to dla niej przychodzisz na halę, a nie dla wyglądu siatkarzy. Poza tym dobrze ci z oczu patrzy – i mówiąc to puszcza mi oko. Mi? Dobrze z oczu patrzy? To dopiero nowość. Podaje mi jakąś teczkę – Tutaj masz wszystkie informacje. Przeczytaj, pomyśl i jeśli się zdecydujesz, to po świętach zadzwoń na numer podany na wizytówce. Swoją drogą naprawdę mam nadzieję, że się zdecydujesz. Fajnie by było razem pracować – kończy, a ja wciąż nie wiem, co powiedzieć. Nagle przez megafony wywołują jego lot.
- No, to na mnie już czas. Mam nadzieję, że zobaczymy się w Bełchatowie. Wesołych Świąt!
- Dziękuję, za wszystko dziękuję. Ja też mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy. Spokojnego lotu życzę – odpowiadam i uśmiecham się najcieplej jak potrafię. Cała złość ze mnie wyparowała, pozostało jedynie niesamowite uczucie radości. Wygląda na to, że moje marzenia się spełniają. Jak to jest możliwe? Macham Aleksowi na pożegnanie i kieruję się z powrotem w stronę SKMki, pogrążona w swoich myślach. Bujanie w obłokach kończy się tym, że mocno zderzam się z jakimś gigantycznym facetem i z impetem ląduję na tyłek. Cholera jasna! Ów gigant, na którego wpadam, wyciąga do mnie rękę, jednak ignoruję go i sama wstaję, rozmasowując obolały tyłek. Świetnie, w święta nie będę mogła usiedzieć spokojnie w miejscu. Podnoszę głowę, żeby nawrzucać człowiekowi, przez którego moja kość ogonowa przypomina o swoim istnieniu okropnym bólem, jednak kiedy mój wzrok zatrzymuje się na jego twarzy zamieram.
- Bartek?

*

No i jest szóstka! ;) Po raz pierwszy od dłuuugiego czasu rozdział oddaję na czas. Sama nie wiem, jak mi się to udało, bo cierpię na chroniczny brak czasu. Nawet teraz dopisuję te słowa pomiędzy jednym kęsem śniadania, a drugim :P
A z okazji Dnia Kobiet życzę Wam – i sobie – prawdziwego mężczyzny ;)

6 komentarzy:

  1. uuu znowu się spotkali ^^ super. A co do tej pracy to kto by takiej nie chciał, kurde ale farciara ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurcze jak ja bym chciała być na jej miejscu. Nie koniecznie chciała bym pracować dla Skry, ale żeby mi ktoś zaproponował pracę. Farciara ;) Nie dość, że Bartek do niej napisał to jeszcze wpadła na niego na lotnisku ;)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cóż, lepszego prezentu na święta raczej wymarzyć sobie nie mogła. Praca z taką drużyną to z pewnością coś niesamowitego. Ale no niestety, trzeba mieć znajomości. Całe szczęście, że Malwina poznała Aleksa. :) A Bartuś? Bartuś coraz bardziej mi się tu podoba, chociaż w realu za nim niespecjalnie przepadam, wręcz w ogóle. :P
    A istnieją jeszcze prawdziwi mężczyźni? :))

    OdpowiedzUsuń
  4. No proszę, proszę, a tu już dwa rozdziały, o których istnieniu nic nie wiedziałam... :)
    Wspólna podróż z Bartkiem do Warszawy była spełnieniem marzeń Malwiny i wcale jej się nie dziwię, że tak bardzo się z tego cieszyła. No bo przecież niecodziennie zdarza się to, aby siatkarz proponował podwózkę nieznajomej dziewczynie. :) Grunt, że się w tym aucie nie pozabijali, a nawet wręcz przeciwnie, było bardzo miło. :)
    Chwała Aleksowi za to, że w końcu odezwał się do Malwy, bo jak mniemam, miała już czarne myśli. :) Nie dość, że od stycznia będzie sobie pracować w Skrze, to jeszcze miała spotkanie trzeciego stopnia z Bartkiem... :) Ta to ma szczęście! :)

    pozdrawiam, Patex:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurcze, to oznacza, że moje powiadomienia na gg nie docierają, bo za każdym razem do Ciebie pisałam :/ Chyba muszę znaleźć jakieś alternatywne powiadamianie... może mail?

      Usuń
  5. Już nadrabiam zaległości :) fajnie, że dostała prace. a Bartek? czemu skończyłaś w takim momencie? :)

    OdpowiedzUsuń