niedziela, 3 marca 2013

Part five.








Przestępuję z nogi na nogę starając się choć trochę rozgrzać. Jest późno, zimno i do domu daleko. Stoję przed halą i czekam, aż pożegnasz się ze wszystkimi i wyjdziesz do mnie, abyśmy mogli ruszyć do Warszawy. Wciąż nie wierzę w wydarzenia z ostatniej godziny. Po raz kolejny mocno się szczypię i po raz kolejny czuję ból – to nie jest sen. Tylko kiedy to do mnie dotrze? Z zamyślenia wyrywa mnie Twój głos

- Chodź, pewnie strasznie zmarzłaś. Przepraszam, że to tak długo trwało – mówiąc to delikatnie popychasz mnie w kierunku Twojego samochodu. Nie wiem co powiedzieć, więc milczę. Kiedy wreszcie docieramy do twojego samochodu z ulgą siadam na miejscu pasażera. Nie ukrywam, zmarzłam tak, że aż cała się trzęsę. Zauważasz to i od razu rozkręcasz ogrzewanie. Powoli wyjeżdżamy na Częstochowskie ulice, a ja delikatnie Cię obserwuję. Za kierownicą jesteś niesamowicie rozluźniony i wiem, że jestem z Tobą bezpieczna. Banalne uczucie, ale jednak tak niesamowicie ważne. Szukam w głowie jakiegoś ciekawego tematu do rozmowy, jednak jak na złość mam pustkę.

- Wygląda na to, że spędzimy ze sobą trochę czasu w tym samochodzie. Może w takim razie opowiesz mi coś o sobie? To dobra okazja, żebym mógł Cię poznać – zaczynasz.

- Hmm… nie przepadam opowiadać o sobie, ale ok. Co chcesz wiedzieć? – odpowiadam zadowolona, że to Ty zacząłeś rozmowę.

- Może na początek powiesz mi, czym się zajmujesz? Nie będę pytał, skąd jesteś, bo to już chyba wiem – posyłasz mi delikatny uśmiech. O nie, błagam, nie rób tego! Nawet nie wiesz, jak bardzo Twój uśmiech mnie onieśmiela. Ale zbieram się w sobie i zaczynam mówić – w końcu to moje 5 minut, które obiecałam sobie, że dobrze wykorzystam. I tak, powoli, rozmowa nabiera tempa, relaksuję się i czuję, jakbyśmy się znali wieki.

*

- Hej, Malwina – dociera do mnie Twój delikatny głos i lekkie szturchanie. Przecieram oczy i ze zdumieniem stwierdzam, że jesteśmy już w Warszawie. Cholera jasna, usnęłam! Ale kiedy? Przecież tak bardzo się przed tym broniłam. Ostatnie co pamiętam, to jak opowiadałeś mi o Rosji. Zdaje się, że to wtedy odpłynęłam. Momentalnie się budzę i siadam prosto.

- O rety, strasznie Cię przepraszam! Nawet nie wiem kiedy usnęłam. Widzisz, taka ze mnie towarzyszka podróży – śmieję się do niego.

- Nic się nie przejmuj, usnęłaś dopiero jakieś 20 minut temu. To gdzie Cię podrzucić?

- Na Górnośląską poproszę – uśmiecham się, jednak w głębi wcale do śmiechu mi nie jest. Za kilka minut się rozstaniemy i nie wiem, co będzie dalej. Czy w ogóle będzie coś dalej…?



- Jesteśmy. Dziękuję Ci za towarzystwo, gdyby nie Ty to droga by mi się na pewno niesamowicie dłużyła – mówiąc to patrzysz się prosto na mnie.

- Cała przyjemność po mojej stronie, chociaż idealną towarzyszką podróży to ja nie jestem – śmieję się na wspomnienie ostatnich 30 minut.

- No nic, miło było, ale muszę się zbierać na lotnisko. Czas wracać do Rosji zwłaszcza, jeśli chcę, aby trener puścił mnie do domu na święta – przerywasz i widać, że nad czymś się zastanawiasz – A może zechciałabyś mi zostawić jakiś kontakt do siebie? Maila, skype’a?

- Oczywiście! – odpowiadam odrobinę zbyt szybko. Wyciągam notes z torebki i zapisuję Ci nie tylko maila i skype’a, ale też zostawiam swój numer telefonu. A co, raz się żyje! Muszę zaryzykować, nie mam nic do stracenia. – Proszę. W takim razie czekam na jakiś odzew z Twojej strony. Spokojnej podróży i jeszcze raz dziękuję za podwózkę – Powoli otwieram drzwi samochodu. Jeszcze pochylam się, aby się pożegnać, jednak nie dajesz mi dojść do głosu.

- Polecam się na przyszłość. Miło było cię poznać. Mam nadzieję, że do zobaczenia – posyłasz mi jeden z najpiękniejszych  uśmiechów i już wiem, że mówisz szczerze.

- Ja też mam taką nadzieję. A więc do zobaczenia – po tych słowach zamykam drzwi samochodu i patrzę, jak włączasz się do ruchu. Moje serce wypełnia nadzieja. Nadzieja na to, że to nie było nasze ostatnie spotkanie.


Weno, weno, gdzie się podziałaś? Chyba najgorszy rozdział ze wszystkich. Wniosek? Mogę pisać tylko po nocach – w dzień wena za nic nie przychodzi. Wybaczcie poślizg, ale spowodowane jest to zarówno brakiem weny właśnie, jak i czasu. Mam nadzieję, że nie zrezygnowałyście ze mnie jeszcze i mimo wszystko od czasu do czasu zajrzycie tutaj. Zarobię wszystko, żeby kolejny rozdział nareszcie miał jakiś sens i nie był nudny jak flaki z olejem. Tak więc do kolejnego! :)

3 komentarze:

  1. w samochodzie z Kurkiem to chyba nigdy bym nie zasnęła ^^ w ogóle z jakimkolwiek siatkarzem bym nie zasnęła... tyle pytań cisnęło by mi się na moje usteczka :D nie to że jestem gadułą, ale bardzo lubię z kimś rozmawiać szczególnie na tematy siatkówki ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Całkiem nieźle się broniła przed snem, ale i tak jej uciekło 20 cennych minut. Jednak jest postęp skoro chciał na nią namiary ;) Miejmy nadzieje, że się odezwie ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale co ty opowiadasz, nic tu nie jest nudne jak flaki z olejem. :)
    kurczę, przez taki rozwój sytuacji to ja myślę, że ich znajomość jeszcze nieźle może się rozkręcić. to nic, że się Malwinie chwilowo przysnęło. jeszcze z pewnością będzie miała okazję, aby te dwadzieścia minut wraz z Kurkiem nadrobić. :))

    OdpowiedzUsuń