Atlas Arena, Łódź. A jednak znowu
tu jestem, łamiąc przy tym zasady swojej terapii odwykowej. Jednak od jednego z
siatkarzy dostałam bilety na kolejny mecz Ligi Mistrzów, których grzechem by
było nie wykorzystać. Wciąż się zastanawiam jak to się stało, że akurat ja je
dostałam. Odsłaniam przedramię i mocno się w nie szczypię. Boli, co oznacza, że
to nie jest sen. Mam idealne miejsce, bo na płycie boiska, dzięki czemu wiem,
że szanse na złapanie siatkarzy są całkiem spore. Przez głowę przelatuje mi
myśl, że gdybym wtedy, te trzy tygodnie temu miała taki bilet, to spełniłabym
swoje marzenie i kto wie, może moje życie byłoby teraz całkiem inne? Szybko
jednak odganiam tą myśl i skupiam się na rozgrzewce. Kilka chwil później
rozpoczyna się mecz, który po raz kolejny kończy się wygraną Skry, dzięki czemu
mają zapewnione wyjście z grupy na pierwszym miejscu. Podchodzę do barierki
dzielącej mnie od siatkarzy i cierpliwie czekam na swoją szansę. Razem ze mną
zebrała się spora grupka ludzi którzy napierają do przodu, przez co metalowa
rurka wbija mi się w brzuch. Staram się znosić to cierpliwie, oddycham więc
głęboko i się być spokojna. W końcu stopniowo podchodzą do nas siatkarze.
Najbliżej mnie pojawia się Aleks, który mimo że nie grał w tym meczu, wyszedł z
szatni specjalnie dla kibiców. Kiedy tłum się powoli się przerzedza,
postanawiam podejść. Nogi mam jak z galarety, w brzuchu nieprzyjemne uczucie
stresu, a w głowie jedną myśl „nie zbłaźnij się!”. Najpierw proszę a autograf i
zdjęcie, następnie zagaduję o kontuzję. Powoli rozmowa zaczyna się rozkręcać,
stres zniknął a pojawia się nić porozumienia. Pojawia się chyba standardowy
temat – czym się zajmuję na co dzień. Zgodnie z prawdą odpowiadam, że studiuję,
ale że nie zamierzam pracować w zawodzie. Wspominam, że chciałabym, aby moja
praca była powiązana z tym, co kocham, czyli z siatkówką, najlepiej ze Skrą.
Kiedy kończę, zapada kilkuminutowa cisza. Widać, że Aleks się nad czymś mocno
zastanawia, po czym posyła mi jeden z tych swoich cudownych uśmiechów. Pyta,
czy miałabym coś przeciwko wymienieniu się numerami telefonów. Oszalał? Jak
mogłabym mieć coś przeciwko! Szybko zaprzeczam, czym wywołuję u niego kolejny
uśmiech. Dyktuje mu swój numer, a Aleks go zapisuje. W tej samej chwili ktoś go
woła, więc rzuca mi krótkie „odezwę się” i kieruje swoje kroki w stronę tego,
kto go wołał. Nagle zatrzymuje się, odwraca w moją stronę i mówi:
–
A
tak w ogóle jak masz na imię?
– Malwina.
Posyła mi ostatni uśmiech i odchodzi,
nie odwracając się już za siebie. Widzę, jak grupka hotek łypie na mnie spod
oka, więc czym prędzej się ulatniam. Jeszcze gotowe mi coś zrobić - kto wie, co
czai się w tych ich główkach.
Wychodzę więc z Atlas Areny
jeszcze nie do końca przekonana, że to, co się przed chwilą wydarzyło, to nie
jest tylko sen. Kieruje swoje kroki w stronę dworca autobusowego. O tej porze
nie ma żadnego bezpośredniego pociągu do Warszawy, a na autobus muszę czekać do
1 w nocy. Mam więc sporo czasu, żeby przeanalizować to, co się przed chwilą
stało. Bo czyżby cuda się jednak zdarzały?
~*~
Siedzę wygodnie w fotelu z
netbookiem na kolanach. Jak co dzień przeglądam nowe wiadomości ze świata
siatkówki, po kolei wchodząc na wszystkie ulubione strony związane z tą
dyscypliną sportu. Jedna z nich informuje, że jesteś w Łodzi. Ale jak to
możliwe? Ty? W Polsce? Oczywiście pojawiają się od razu komentarze, że
rozwiązałeś kontrakt z Dynamo, co wydaje się równie absurdalne, jak śnieg w
środku lata. Po kilku godzinach potwierdzasz to sam – jesteś w Polsce po to,
aby leczyć swoją kontuzję. Postanowiłeś skonsultować się z lekarzami
reprezentacji, ponieważ oni najlepiej znają Twój organizm. Nie wierzę. Byłeś w
Łodzi w tym samym czasie, co ja. Dziwne uczucie mnie wypełnia. Uczucie żalu, rozczarowania,
ale też jakiejś nadziei. Potwierdza się, że wcale się z Ciebie nie wyleczyłam,
że tylko zagłuszyłam swoją obsesję. Kogo ja chciałam oszukać? Siebie samą? Nie
da się...
~*~
Minął już tydzień od ostatniego
meczu w Atlas Arenie, a mój telefon milczy. Nie mam żadnej wiadomości od Aleksa
i zaczynam się zastanawiać, czy to naprawdę się wydarzyło. Może zaczynam powoli
wariować? Staram się nie przejmować i żyć jak gdyby nigdy nic. Zbieram się więc
na zajęcia – od czasu do czasu muszę się pojawić na uczelni, żeby mnie w ogóle
do sesji dopuścili. Siadam gdzieś na końcu sali, wyciągam netbooka i oglądam
zdjęcia z najnowszej sesji zdjęciowej Skry. Koleżanka siedząca obok zagląda mi
przez ramię. Nagle, ni z tego ni z owego pyta, czy chciałabym ich poznać. Kiedy
patrzę na nią pytająco mówi, że zna fotografa, który pracuje dla jeden ze
sportowych gazet i często jeździ na takie wydarzenia. Proponuje mi, żebym
pojechała z nimi do Częstochowy na mecz Skry z Reprezentacją. Bez wahania się
zgadzam. W moich planach był wyjazd na ten mecz, lecz na tydzień przed
koleżanka, która miała ze mną jechać po prostu mnie wystawiła. To był swego
rodzaju cios ponieważ wiem, że jest spore prawdopodobieństwo, że będziesz na
nim Ty. No i Aleks. Obiecuję sobie, że tym razem nie zaprzepaszczę takiej
okazji. Częstochowo, nadchodzę!
*
Pierwsza noc z trwającego trzy
noce maratonu w pracy za mną. Padam na twarz, bo dopiero dotarłam z pracy do
domu, ale jeśli teraz nie dodam rozdziału, to obawiam się, że nie wstawię go
później. Tak więc oddaję trójeczkę w Wasze ręce, a sama idę oddać się w objęcia
Morfeusza ;)
Enjoy!
Pochłania mnie ta jej obsesja. ;D Aleks się jej przyda. :P Ciekawe, co wydarzy się na tym meczu w Czewie. :) No, to współczuję siedzenia w pracy i dobranoc.:D [oszukac-serce]
OdpowiedzUsuńPropozycji wyjazdu do Częstochowy wręcz nie można było odrzucić! Już myślałam, że taki krótki epizodzik dotyczący Aleksa pomoże oderwać jej swoje myśli od wymarzonego siatkarza, ale nie, nawet ten słodki Serb nie jest w stanie odciągnąć Malwiny od obsesji.
OdpowiedzUsuńW takim bądź razie dobranoc. :D
Kurcze też bym chciała mieć takie wytyki i możliwość pojechania do Częstochowy ;) Być może Aleks będzie tym który wyleczy Malwinę z obsesji na punkcie Kurka, a może i ta obsesja się pogłębi bo przecież panowie się znają więc możliwość spotkania teoretycznie większa ;)
OdpowiedzUsuńAleks miał pomóc wyleczyć się z tej chorej obsesji do Kurka, a tymczasem w ogóle nie daje znaku życia. Nie odzywa się, nie dzwoni - a obiecywał. Chociaż myślę, że nawet on nie jest w stanie przysłonić blasku Bartka. ;)
OdpowiedzUsuńMalwina miała cholerne szczęście, że akurat tego dnia zawitała na uczelnię, że koleżanka widziała, co ogląda. Sama bym nie odrzuciła takiej propozycji! Tylko pozazdrościć wyjazdu do Częstochowy. :)
I zapraszam serdecznie na nowy, 19 rozdział na http://zycie-bywa-przewrotne.blog.pl/ Życzę miłego czytania, pozdrawiam, Patex :*
UsuńZapraszam serdecznie na 20-stą odsłonę na moim blogu: http://zycie-bywa-przewrotne.blog.pl/ Pozdrawiam, Patex. :)
UsuńFajnie tu:)
OdpowiedzUsuńŁadne i trafiające do serca posty.
OdpowiedzUsuńZaczytałam się,ale tu miło:)
OdpowiedzUsuń